Jezus - mój Przyjaciel

 

     Klęcząc przed Panem Jezusem w kaplicy Adoracji w Medziugorju -nagle, niespodziewanie dla siebie samej powiedziałam Mu : "Bądź moim Przyjacielem". Dotychczas poprosiłam Go o to, żeby był moim Panem i Zbawicielem, oddawałam Mu swoje życie-ale o przyjaźń poprosiłam po raz pierwszy - ku swemu własnemu zdziwieniu. Stało się to tak jakby poza mną. Duch święty tak pokierował moją modlitwą. I wiem, że Jezus ją wysłuchał, bo od tego momentu zupełnie inaczej wyglądają moje spotkania z Nim w Eucharystii, na modlitwie, czy w czasie adoracji. Są to zwykle rozmowy, wspólne przebywanie razem, szczerość i otwartość z mojej strony - nie muszę niczego udawać, ubierać modlitwy w specjalne , uroczyste zwroty- wiem, że On - mój Przyjaciel nie chce tego dystansu. Jezus też mówi do mnie zwyczajnie, choć rzeczy niezwykłe. Przez widzącą Vickę powiedział mi, że cierpienie jest szczególnym darem, za który mam dziękować każdego dnia - i to nie tylko za cierpienie fizyczne, ale również psychiczne czy duchowe. Każdą przykrość, smutek, czy tęsknotę mogę Mu oddać z dziękczynieniem, a On już Sam zrobi z tego użytek dla ratowania świata! Daje mi też tę pewność, że On jest naprawdę godny zaufania i, że oddając Mu coś lub kogoś bardzo mi drogiego, nie ogołocę się , ale wręcz odwrotnie - od Niego dostanę plon stokrotny. I tak właśnie zrobiłam - oddałam do jego dyspozycji pewną, bardzo bliską mi osobę, bo wiem, że On najlepiej pokieruje zarówno jej i jak i moim losem. W "Oazie Pokoju" usłyszałam, że życie w pokoju nie oznacza bezproblemowej egzystencji, ale ciągłe odnajdywanie tego pokoju w Jezusie. Tylko On jest pokojem, tylko w Nim znajduję zaspokojenie wszystkich pragnień. On jest Pełnią.

 

Maria Anna z Krakowa