To czas naszej Matki Niebieskiej

 Medjugorje

Pierwsze wrażenia z Medziugorja są naprawdę cudowne. Jest to miejsce, gdzie Matka Maryja jest w szczególny sposób obecna. Ludzie tutaj zachowują się w zgodzie z odczuciem, że jest Ona naszą Matką i są otwarci na dzielenie tego doświadczenia życiowego ze wszystkimi pielgrzymami. Największe wrażenie zrobiły na mnie spowiedzi i nawrócenia.

Rozmawiały Ana Marija Prskalo i Marijana Drmić

W październiku 2013 roku, wraz z grupą pielgrzymów z Kanady i Hong-Kongu, po raz pierwszy przebywał w Medziugorju arcybiskup John Barwa. Jego archidiecezja Cuttack-Bhubaneswar w Indiach liczy około 11 milionów mieszkańców, spośród których około 70 tysięcy to katolicy. Arcybiskup Barwa nie tylko troszczy się o życie duchowe swoich wierzących, ale również o polepszenie ich położenia społecznego i ekonomicznego w społeczeństwie indyjskim, którego członkowie są podzieleni na kasty.

Czy może nam arcybiskup powiedzieć coś o swojej archidiecezji i podziale na kasty w Indiach?

- My biskupi i arcybiskupi jesteśmy jednocześnie kapłanami, zobowiązanymi do troski o swój naród, w szczególności o jego życie duchowe. Zadaniem przewodnika wiary jest krzewienie i szerzenie jej w swoim narodzie. To także moje główne zadanie, ale, oczywiście, nie możemy oddzielać wiary od codziennego życia ludzi. Orisa, indyjski stan, w którym znajduje się moja archidiecezja, którą tworzy pięć diecezji, jest najbiedniejszym regionem w Indiach. Dlatego, kiedy mówię o trosce o lepsze życie swoich ludzi, muszę wspomnieć również o ekonomicznych i społecznych aspektach życia. W Indiach ludzie po urodzeniu są klasyfikowani do jednej z czterech kast. Pierwszą kastę tworzą bramini i ich głównym zadaniem jest przynoszenie ofiar Bogu. Uważa się ich za wyższą kastę. Drugą kastą są kszatrijowie. To grupy wojowników. Trzecią kastę stanowią wajśjowie. Składają się na nią rolnicy i ludzie prowadzący interesy. Ostatnią kastą są śudrowie. Nie mogą oni posiadać niczego na własność, a ich zadaniem jest służenie innym. Wykonują takie prace jak usuwanie martwych zwierząt, sprzątanie ulic i inne najbardziej brudne. Żyją dzięki łasce kast wyższych. Chrześcijanie należą właśnie do tej ostatniej warstwy społecznej. Pierwszą grupę moich wierzących stanowią tak zwani nietykalni lub śudrowie, a drugą grupę ludzie z plemienia.

Jak pomagacie tym najbiedniejszym ludziom?

- Kwestia ich edukacji i rozwoju społecznego nikogo nie obchodzi. Są całkowicie odizolowani i nie można ich nawet dotknąć, przez co są też nazywani nietykalnymi. Spotykając się z tymi ludźmi, misjonarze, zwłaszcza ci z Europy, zrozumieli jak wielkiej pomocy potrzebują, w związku z czym swój czas i energię skierowali właśnie w ich kierunku. Otworzyli szkoły, szpitale i schroniska. Pozakładali też w ich wioskach parafie i rozpoczęli różne inne działania dla polepszenia jakości życia. To właśnie z powodu polepszenia niektórych obszarów życia, programów zdrowotnych i edukacji, jaka została im oferowana, ludzie ci rozwinęli się i rozwijają w życiu, kończą szkoły, dostają dobrą pracę i budują domy. Jest to jednocześnie nasze główne zadanie – podźwignąć zagubionych, będących na końcu i odrzuconych. Hindusi wierzą w ponowne narodzenie i uważa się, że śudrowie byli niegdyś dobrymi ludźmi, ale ponieważ nie żyli odpowiednio, za karę narodzili się ponownie jako śudrowie i muszą pokutować służąc innym. Misjonarze w Indiach, z powodu pomocy, jaką im oferują, napotykali na duży opór i ma to miejsce również dzisiaj. Uważa się, że przez to co robią – przez edukowanie śudrów - chcą zniszczyć porządek społeczny. To główny powód, dla którego są mocno prześladowani.

Jak żyły, względnie jak żyją dzisiaj plemiona w Indiach?

- Osobiście należę do jednej z grup plemiennych, które nie wchodzą do podziału, jaki wskazałem, ale stanowią odrębne grupy. Na początku plemiona żyły w lasach i żyły zajmując się rolnictwem i łowiectwem. Miały swoją kulturę i język, ale od zawsze były biedne, gdyż były odłączone od cywilizacji. Plemiona miały inne problemy od pozostałych mieszkańców Indii. My wierzyliśmy i wierzymy, że ziemia jest darem Boga, dlatego ją sprzątamy i uprawiamy. Zgodnie z tym, uważamy, że nikt nie może być właścicielem ziemi, lecz może z niej korzystać. I tak, jeśli w jakimś miejscu ziemia nie daje wystarczających plonów, miejsce to opuszcza się i przenosi na inne. Nigdy nie posiadaliśmy ziemi, choć uprawialiśmy ją, utrzymywaliśmy, i dlatego mieliśmy kłopoty. Kiedy przyjechali pierwsi misjonarze, Belgowie, nauczyli się naszego języka i zrozumieli, że muszą walczyć o nas również pod względem prawnym, to znaczy umożliwić nam, abyśmy stali się właścicielami ziemi. Ludzie z plemion wierzą, że wszystko co stworzone posiada swojego ducha - drzewo, woda, kamień... i jeśli któryś z duchów nie jest szczęśliwy, powoduje to szkodę dla całego społeczeństwa. Dla nas było to bardzo trudne, gdyż nie zawsze mogliśmy zrozumieć który z duchów jest nieszczęśliwy, jeśli na przykład ktoś w rodzinie był chory i musieliśmy zadowalać wszystkie duchy, aby doszło do wyleczenia. Z przyjazdem misjonarzy zaszły daleko idące zmiany. Nauczyli nas bowiem, że istnieje tylko jeden Bóg, który bezgranicznie nas kocha oraz, że nasze życie w żaden sposób nie zależy od nastroju poszczególnych "duchów". I tak, cała nasza społeczność, setki tysięcy ludzi, przyjęła chrześcijaństwo. Nasze plemię wydało dotąd 33 biskupów, z których niektórzy już zmarli, a niektórzy przeszli na emeryturę. Teraz w tym rejonie Indii jest nas 14.

Proszę powiedzieć nam coś o swojej wizycie w Medziugorju i pierwszych wrażeniach.

- To moja pierwsza wizyta w Medziugorju. Przyjechałem z grupą pielgrzymów z Kanady, Hong-Kongu, Ameryki i Malezji. Oczywiście, Medziugorje jest znane na całym świecie. Bardzo kocham Matkę Maryję i od zawsze wierzyłem, że jestem Jej dzieckiem. Moje osobiste doświadczenia życiowe zawsze na nowo potwierdzały mi jak Ona bardzo mnie kocha i mogę powiedzieć, że dzisiaj jestem tu tylko z powodu Jej miłości. Kiedy w 2012 roku przebywałem w Portugalii, poproszono mnie, abym 13 października, w dniu święta Matki Bożej Fatimskiej, poprowadził Liturgię Eucharystyczną w Fatimie. Z racji tego, że niestety nie znam portugalskiego, mogłem tylko koncelebrować Mszę świętą. W tym roku, w to samo święto, nie wiem jak i dlaczego, choć jestem głęboko przekonany, że to plan Matki Bożej, poprowadziłem Mszę św. w języku angielskim w kościele św. Jakuba w Medziugorju. Nie muszę podkreślać, że było to dla mnie wyjątkowe i niezapomniane doświadczenie. Pierwsze wrażenia z Medziugorja są naprawdę cudowne. Jest to miejsce, gdzie Matka Maryja jest w szczególny sposób obecna. Ludzie tutaj zachowują się w zgodzie z odczuciem, że jest Ona naszą matką i są otwarci na dzielenie tego doświadczenia życiowego ze wszystkimi pielgrzymami. Największe wrażenie zrobiły na mnie spowiedzi i nawrócenia. Tutaj spowiedzi nie są powierzchowne, lecz wprost przeciwnie - bardzo głębokie. Słuchając spowiedzi, mogłem odczuć szczerość i głębię każdego z wierzących. To wielkie i mocne doświadczenie! Matka Boża dodaje nam odwagi i zachęca do nawrócenia i spowiedzi, i tutaj to odnajduję. Ludzie, którzy latami się nie spowiadali, w Medziugorju przeżywają to tak głęboko i wówczas dochodzi do zmiany, przeobrażenia. Myślę, że jest to czas naszej Matki Niebieskiej, czas nawrócenia i nowego życia. Wierzę, że wydarzą się jakieś rzeczy, gdyż Matka Maryja jest z nami i żadna inna siła, nie będzie mogła tego powstrzymać.

Czy przyjedzie arcybiskup ponownie?

- Chciałbym wrócić do Medziugorja, ponieważ bardzo kocham Matkę Bożą. Gdy poszedłem po wizę do ambasady, mój kuzyn, który chce organizować pielgrzymki do Medziugorja, poszedł ze mną. Ambasador powiedział mu, że musimy tam pojechać, bo to święte miejsce, a mnie powiedział, że w przyszłości, nie muszę przyprowadzać ludzi po wizy, tylko on osobiście przyjdzie do archidiecezji, aby ułatwić nam otrzymanie wiz i wyjazd do Medziugorja. Jestem pewien, że kiedy Matka Boża się za coś zabiera, naprawdę ani trochę nie musimy się martwić.

Glasnik Mira luty, 2014