Świadectwo ks. Ericha Kuen

 

     Jestem niemieckim księdzem, który przeszedł długą drogę do Boga. Tak jak każdy, szukałem sensu życia łapiąc się różnych okazji. Pewnego dnia poczułem się bardzo źle, a Bóg dał mi poznać swą wielką miłość, odczułem wielką wdzięczność i zacząłem szukać Boga. Należałem do Sekty Moon, byłem świadkiem Jehowy, nie miałem pojęcia, że Bóg może być w Kościele. Pewnego ranka obudził mnie głos: tak, teraz wiem gdzie przynależę, ale nie wiedziałem skąd pochodził. Podszedłem do okna, mieszkam w centrum Innsbrucku. Ulice pełne były ludzi, ale nie wiedziałem dlaczego. Zszedłem na dół i zapytałem: Dlaczego tu jesteście? I ludzie odpowiadali: Papież Jan Paweł II będzie tędy przejeżdżać. Zatem on miał przejść dokładnie pod moimi oknami, wprost naprzeciw mnie. Powiedziałem: „Skoro on jest tu, pójdę na Mszę, w ten sposób mogę rzec, że Ojciec Święty wstąpił do mnie, do mojego domu, aby mnie zawołać.” Podczas Mszy świętej zaczęła się duchowa walka. Punktem wyjściowym było, czy Jezus obecny jest w Eucharystii czy to tylko kawałek chleba. Wtedy zrozumiałem: tak, to jest Jezus! Odtąd każdej niedzieli odczuwałem radość.

     Potem poczułem potrzebę odnalezienia drogi prowadzącej do Matki Bożej. Pewien przyjaciel dał mi książkę o oddaniu się Maryi Dziewicy i powiedział: pewnego dnia zmówisz tę modlitwę. I tak półtora roku czy dwa lata później dojrzałem do zmówienia tej modlitwy, nie znając jeszcze Medziugorja. W trzydziestym dniu modlitwy jednak tam pojechałem. Oddałem się Maryi w kościele, w momencie objawienia. Wydarzyło się to podczas wojny, był to rok 1993, jednocześnie w Medziugorju był wtedy Festiwal młodzieży. Wizjonerka Marija dawała świadectwo w zielonym namiocie. W tym momencie usłyszałem głos mówiący: "Przyjdź! Przyjdź!" Byłem przekonany, że była to Matka Boża. Nie wiem jak, nie wiem skąd do mnie wołała.

     Tam poznałem ojca Slavko. Powiedziałem mu, że pragnę zostać księdzem. Pracowałem jakiś czas jako lekarz, potem wstąpiłem do Wspólnoty Błogosławieństw myśląc, że to coś dla mnie. Wiele przeżyłem razem z tą wspólnotą. Pewnego czwartku gdy padał deszcz i pogoda była fatalna, zostałem zaproszony do wzięcia udziału w drodze krzyżowej. Lecz gdy w Medziugorju pada, jest bardzo ślisko i niełatwo jest wejść Kriżevac. W końcu, wewnątrz mnie, poczułem przekonanie i powiedziałem: "Idę na górę wziąć udział w drodze krzyżowej". W tamtym czasie nie myślałem o poświęceniu, chciałem się ożenić, stworzyć rodzinę.

     Poszedłem na Drogę Krzyżową. Ojciec Slavko był przy stacji naprzeciw mnie, z około 20 osobami z parafii. Pomyślałem: Spójrz, myślisz czy iść czy nie iść na drogę krzyżową, a ojciec Slavko prawie codziennie wchodzi na jedno z tych wzgórz. Gdy znalazłem się przy stacji trzynastej ludzie podbiegli w moim kierunku. Myślałem, że przestraszyli się, bo jest niebezpiecznie i ślisko. Lecz kiedy wyszedłem zza małego zakrętu, ujrzałem księdza leżącego na skale. Jako, że jestem lekarzem, zbliżyłem się, spojrzałem i zobaczyłem, że cierpi na serce, umierał. Próbowałem go reanimować, ale to nie dało efektu. Powiedziałem do ludzi: "Módlcie się, módlcie się! Ojciec Slavko umiera!"

     W tym momencie deszcz ustał, było to między trzynastą, a czternastą stacją. Stąd widać było kościół. Słońce go oświetlało i widać było tęczę; chmury były w takim położeniu, iż blask słoneczny padał na nie z góry. Już wiedziałem, że ojciec Slavko odszedł do Nieba. Na jego franciszkańskim kapturze zobaczyłem owoc granatu, który potem zniknął. Potem zabraliśmy ciało ojca Slavko i znieśliśmy je na dół. Było to dość trudne, było naprawdę ślisko. Modliłem się wtedy: "Ojcze Slavko, jesteś teraz w Niebie, daj mi choć część Twego ducha, uczyń mnie częścią swego ducha". Jego bezwładne ręce kołysały się na prawo i lewo, gdy nieśliśmy go na dół. Nagle jedna z jego dłoni dotknęła moich pleców, w zasadzie krzyża. Wyjaśniłem to sobie w ten sposób (jakby mówił mi to ojciec Slavko) "Ja już przeszedłem moją drogę krzyżową, teraz zaczyna się Twoja".

     Gdy zszedłem na dół poszedłem do kościoła, potrzebowałem spokoju. Ponad godzinę płakałem, nie wiedząc dlaczego. Potem zrozumiałem, że ojciec Slavko wyprosił dla mnie łaskę nie patrzenia tylko w siebie. W tym momencie podjąłem decyzję: Będę księdzem. Wstąpiłem do klasztoru w Austrii, potem przyjąłem święcenia. Od trzech lat jestem księdzem i nie ma piękniejszej rzeczy na świecie niż być właśnie księdzem. Ksiądz może ofiarowywać Jezusa – któż jeszcze może to czynić? Chcę dziękować Madonnie, ojcu Slavkowi, a przede wszystkim Ojcu Niebieskiemu. Jezus zmartwychwstał. Prawdziwie zmartwychwstał!